„Gastronomia słynie z nietypowych rekrutacji. Na przykład mój były szef posiłkował się testami sprawnościowymi. Otóż w belgijskim kurorcie De Haan, w nieistniejącej już restauracji Old Corner, poprosił nowego kelnera, by poszedł po wodę morską do gotowania małży. Chłopak zdębiał i zdziwiony zapytał, czy pracodawca oczekuje od niego, aby udał się na plażę z wiadrem i łowił w odmętach Morza Północnego. Właściciel z pełną powagą współczująco przytaknął.
Niczego nieświadomy kelner ruszył więc przed siebie, a w tym czasie inicjator żartu zdążył zadzwonić do kolegi ratownika, który stacjonował w pobliżu, by uniemożliwił mu czerpanie wody morskiej na pobliskiej plaży.
Ratownik zwrócił się do podążającego w jego kierunku młodzieńca z pustym czerwonym wiadrem i zakazał mu czerpania wody. Jednocześnie z fachową miną poinformował, że wodę można czerpać dwa kilometry dalej na innej plaży. Niczego niepodejrzewający chłopak udał się posłusznie we wskazane miejsce, a następnie w pełnym słońcu wracał z dwudziestolitrowym wiadrem piaszczystym brzegiem.
Kiedy wyczerpany taszczeniem pełnego wody wiadra i wędrówką w upale doszedł do kurortu, właściciel wraz z obsługą leżeli na podłodze, pękając ze śmiechu. Młody kelner stał zdziwiony, mocno trzymając wiadro za uchwyt. Gdy właściciel nieco się uspokoił, uścisnął rękę zdezorientowanego chłopaka i powiedział: „Witaj w zespole”.
Ta metoda weryfikacji nie jest polecana wszystkim restauratorom. Po pierwsze, wymaga bezpośredniego dostępu do morza, a po drugie, dużej dawki poczucia humoru. Jak to bywa w gastronomii, najczęściej cudzym kosztem.”